Witam was w pierwszej części Dziennik Zacka, Zapraszam do czytania.
Informacje wstępne: Akcja zaczyna się w 1265r. p.n.e, w małym miasteczku, gdzie dzieją się straszliwe, dziwne i tajemnicze rzeczy...
AKT I 1265r. p.n.e
Czy stare historie mogły być prawdą? – czy opowieści o nieustraszonych Tytanach , o władcach Płonących Piekieł są czymś więcej , niż tylko legendą, niż bajką opowiadaną mi przez matkę? Dorastałem na tych historiach o bohaterstwie i heroizmie. Wyobrażałem sobie siebie, jako jednego z nich: tajemniczego Horadrima, prowadzonego przez mistycznego Hyperiona! To że jestem "Ostatnim z Horadrimów", tym który podróżując po świecie, zwalcza zło gdzie tylko się pojawi, napawało mnie dumą. Ach, bezgraniczna energia młodości. Czy może być ziarno prawdy w tych wszystkich opowieściach? Wszystko na to wskazuje, lecz jak ktoś z moim wykształceniem i wiedzą mógłby brać to na serio? Czy naprawdę pod naszym miasteczkiem może być pogrzebana mroczna istota? Gdyby tylko mój starzejący się umysł mógł przypomnieć sobie te historie, tak szczegółowo, jak w latach mej młodości. Jestem głupcem. Gdybym działał wcześniej, gdybym posłuchał mych przeczuć, nie byliby teraz trupami. Karrigan nie stałby się tym pijaczyną, którym jest teraz. Lazarus, rzekomy Arcybiskup Światła, zwabił grupę mieszkańców wioski pod pozorem poszukiwania zaginionego królewskiego potomka, wprost do tragicznej śmierci. Czy to on jest sprawcą zła, które spadło na miasto, czy tylko nic nieznaczącym pionkiem? Noce wydają się trwać wieczność i gdy przysłuchuję się piekielnym pomrukom dochodzącym z katedry, zaczynam widzieć wyraźnie ścieżkę przede mną. Powinienem powrócić do zapisków. Tam musi znajdować się odpowiedź, sposób na pokonanie zła, które jest naszym utrapieniem. Pomarańczowe chmury, tak jak zawsze, zakrywały niemal całe niebo. Rozciągały się one po sam koniec widnokręgu stwarzając przytłaczające wrażenie. Ziemia była sucha i zimna. Słońce nie było takie jak kiedyś. Było zimne. Obce. Wszystko było obce. Świat się zmienił. W oddali zobaczyłem dym. Zacząłem iść w tamtym kierunku. Czułem, że w jakiś niewyjaśniony sposób tamto miejsce mnie przyciąga...